Chciałabym opowiedzieć Państwu o pewnym przedszkolu w Brzegu. Podobno przedszkole to ma bardzo dobrą opinię. Otóż nie! I czas już wymazać te
mylne stwierdzenia , które właściwie biorą się z niewiedzy. Ktoś wypowiedział
się, że opieka taka wspaniała, atmosfera cudowna, panie bardzo miłe. Ludzie wy
nic nie wiecie, bo niby skąd. Tam jest jedna WIELKA KLIKA, OSZUSTWA I PODŁOŚĆ.
Dzieci nie mają tego co powinny w pełni mieć, czyli opieka, wyżywienie i
bezpieczeństwo. Nie potrzebnie nadano osobom które tam pracują miano
nauczycielki, powinno nadal nazywać się je przedszkolankami, ale na to tez
trzeba zasłużyć. Otóż, panie wychodzą sobie na papieroski do parku, który jest
nieopodal placówki w czasie godzin pracy, gdzie ich miejsce powinno być przy
dzieciach. Nie ma ich po 10 i więcej minut a idą po parę razy w czasie gdy
powinny pracować. Wychodzą po dwie, trzy żeby było raźniej. Czy mają do tego
prawo? No chyba nie. Woźne robią to samo, a kuchnia pali w magazynach tam gdzie
przechowywane są jarzyny i ziemniaki. Przychodzą takie EX nauczycielki do pracy
na 4-5 godzin a z tego trzeba odjąć na lawirowanie i ściemnianie ze 2-3
godziny, ogrom kasy biorą tylko za co? A tak w ogóle to dzień w pracy zaczynają
od plotek i kawy a nie zajmowania się dziećmi. A między nimi jest zawsze
niesamowity plotkarz i taki sam ściemniacz czyli woźny. Delikatnie mówiąc
donosiciel i przydupas jak wiele innych osób, fałszywej Dyrektorki. I tak
siedzą i obgadują wszystkich, rodziców, dzieci i nawet siebie wzajemnie też. Na
śniadaniu i każdym posiłku dzieci nie są dopilnowywane. Dziecko je to je, nie
je to i tak maja to w d...e. Mało tego, nawet swojej pełnej porcji nie dostają,
bo personel musi się najeść, tylko że za posiłki tam nikt nie płaci. Bo taką panią nie stać, żeby kupić śniadanie tylko musi zabrać to co dziecku się
należy. Tak jest przy każdym posiłku. A zarobki mają takie, że zawrót głowy,
bo nie jeden facet jako głowa rodziny tyle nie zarabia. SŁOWEM- ZARABIAJĄ ok.
4000 zł. i więcej. Za co? Za lawirowanie, zostawianie dzieci bez opieki,
wydzieranie się na nie tak, aż im żyły i tchawice wychodzą, szarpanie za
ramiona. A ciekawe gdzie taka paniusia ma oczy, gdy dziecko boso i samo idzie
do ubikacji w czasie leżakowania. A
ciekawe gdzie paniusia była i co robiła, kiedy dziewucha na stażu zostawiła
dziewczynkę z maluszków samą w szatni za karę i twierdząc, że trzeba ją ustawić
do pionu. Dziecko stało samo, boso, dławiąc się łzami wołało o pomoc. Słychać
było to dziecko wszędzie i na to zareagowała szefowa kuchni, która już odeszła
z tego burdelu (po 14 latach pracy bez chorobowego jak inni). Weszła na to
piętro i podeszła do tego dziecka, pomogła dziewczynce ubrać się, a stażystka,
gówniara stała i patrzyła bez serca i jeszcze pyszczyła na ta małą. I to ma być
osoba która ma w przyszłości opiekować się dziećmi. Któregoś dnia miała pod opieka
dzieci VEL Dyrektorka i tak cudownie zajmowała się dziećmi, że z ulicy został
przyprowadzony chłopiec, a ona nawet nie zauważyła tego. Więc jakie to jest
przedszkole drodzy rodzice? Dostają grubą kasę lecz nie adekwatną do pracy.
Siedzą gdzie się da, na podwórku też, kawka, papieroski,zakupy,latem opalanie,
najedzą się za darmo. Dyrektorka jeszcze w garach weźmie niezłomnemu
strudzonemu mężowi tak jak pożal się Boże kuchnia, która coraz częściej
zapomina zamówić towar między innymi pieczywo, ale nie zapomina toreb
napakować, bo to najważniejsze. Intendentka pracująca od 8 lat w tej placówce i
pijąca każdego dnia w pracy i po pracy, zawsze. A VEL Dyrektoreczka wiele razy
ją kryła, odwoziła do domu, albo woźny a na dodatek żeby było jej milej to
urlopik wypisało DYREKTORUNIO. A reszta miała milczeć, być głucha i ślepa. A
żeby był komplecik to do kuchni też przyjęła po znajomości i też alkoholiczkę,
ale ta druga bratowa to też bimbrownica bo różne trunki pędzą w domu i na
placówce próbują, ale jak to mówią skoro rodzina razem pracuje to i w rodzinie
zostanie CHA CHA . A na wycieczkę integracyjną bratowa tyle tego wzięła,że nie
zdążyła wypić. A to dopiero integracja. Dlatego te obiadki i inne rzeczy się
wynosi, a dzieci mają tyle co nic na talerzu, bo reszta musi się najeść. Dzielą
się także zapomogami, ale to już są wybrane przydupasy i nie każdy się na to
łapie. Słowem, tam jest potrzebne porządne przetrzepanie. VEL Dyrektorki,
zastępcy bo tez nie lepsza i całego personelu. W tej placówce potrzeba
kompetentnej osoby i dyscypliny, żeby każdy znał swoje miejsce, a co to za
placówka kiedy każdy do dyrektorki zwraca się per TY, zwłaszcza cieć tj. woźny.
Jak była poprzednia dyrektorka to bynajmniej była dyscyplina i nie było takiego
g...a jak teraz. Osoba która była tam szefową kuchni kupowała za swoje
pieniądze środki czystości bo dyrektorka łaskę robiła gdy miała wydać z
magazynu. Nie dość, że badziewie dawały to jeszcze wydzielały. Wiele rzeczy
szefowa za swoje pieniądze kupowała, a marne pieniądze zarabiała bo nagrody i
premie inni dostawali, ona nie bo nie była na liście tych wybranych. A jak byli
jacyś goście w przedszkolu to szefowa, była szefowa, musiała poczęstunki
szykować z produktów przedszkolnego magazynu, a menu było bogate, a pieniążki
były czyje? A no rodziców. A szefowa nie miała wyjścia , polecenie trzeba było
wykonać. Ludzie wy nic nie wiecie. To przedszkole trzeba uporządkować. Zacząć
od dyrektorki, zastępcy i wielu innych osób. Wykańczały szefową kuchni w różny
sposób, straciła zdrowie bo walczyła o wszystko. O posiłki dla dzieci o
dyscyplinę w kuchni, czystość i obowiązki bo nie było tak jak powinno. Ale jak
Vel Dyrektorka kazała stawiać się szefowej to o czym my mówimy. A robiła
kobieta za wszystkich, bo jak nie chciało się pomocom pracować to szły po kilka
miesięcy na chorobowe, a dyrektorka mówiła niech sobie odpocznie. Jeszcze za
intendentkę, która ma problem z alkoholem. Zamawiała towary ze swojego
prywatnego telefonu bo przedszkolnego dyrektorka nie udostępniła. Przyjmowała
towary, gdzie to tez należało do intendentki, układała jadłospisy które były
zmieniane przez dyrektorkę i zastępcę na „groch z kapustą”, bo chciały jeść to
co one lubią chociaż nie płacą za to. Jednym słowem nie jest to przedszkole
warte uwagi, ale jak to się mówi „dopóty dzban wodę nosi dopóki się ucho nie
urwie” Tak więc czas coś zmienić, może najpierw kogoś. Bo ile jeszcze będzie
się panoszyła i obnosiła ze swoją pychą nie sprawiedliwa dyrektorka i spółka.
Ale trzeba czerpać z przedszkolnego wiktu tym bardziej jak
mąż nie pracujący od wielu , wielu lat. Do tego SPORA wypłata, a jak się nie
narazi Panu Burmistrzowi to i nagroda ładna wpadnie na Dzień Nauczyciela np.
5000 zł. O czym sam woźny tego przedszkola obwieszczał wszem i wobec. Więc kto
nie chciał by mieć tak dobrze. A jak ludziom wypłaty wstrzymuje to mówi , że to Burmistrz nie zrobił przelewu
na to konto. A zastępca łowi wszystkie nagrody jakie ofiaruje jej Vel
Dyrektorka, więc reszta chociaż naje się za darmo, a kuchnia wyniesie co się da
. A czy zastępca nie przebiła głową chmur, bo już tak rośnie w pychę, a nie
dość, że wzrost nie pożałowany to jeszcze pycha dochodzi. A piasku na budowę
domu nie zabrakło z piaskownicy przedszkolnej, który to woźny tak skrzętnie
wywoził wiaderkami to własnym autem nawet. A ciepełko miała zimą z tego drewna
co to leżakowało sobie w kotłowni przedszkola, a tak troskliwie było zabrane ,
bo po cóż miało by się zmarnować, a tak to ciepełko było. A okularki służą
jeszcze władzy, czy są już nowe? Nowe pewnie co sezon, bo to te co do komputera
, ale można je nosić jako słoneczne. Przecież nikt się nie dowie. No i torebki
skórzane , ale niby aktówki na dokumenty, ale też nikt się nie dowie a trzeba
skorzystać, bo to żal nie skorzystać. Żyć nie umierać, bo gdzie tak będzie im
dobrze jak nie w przedszkolu nr xxxx w Brzegu przy ul. xxxxx. A ciekawe jak się
mają szczury, które biegały po kuchni, a z którymi nic Vel Dyrektorka nie
zrobiła. Kręcą te lody, ale do czasu,
może ktoś zainteresuje się co tam się dzieje . Szkoda że tak późno, ale lepiej
późno niż wcale.
Wpis z dnia 23.06.2013r.:
Witam ponownie, potwierdzam kolejny raz to co jest napisane tylko trzeba dodać jeszcze bardzo ważny fakt. Szefowa kuchni miała trudny orzech do zgryzienia, ponieważ przez te lata gnębienia sporządzano na nią notatki i Dyrektorka kazała jej podpisywać mówiąc milutko, ze to tylko tak od picu, żeby atmosferę uspokoić, a to wszystko ona wyrzuci i ma się nie martwić. Więc ta podpisywała bo jej ufała. A to wszystko działo się kiedy szefowa robiła wojnę z personelem, który żeruje na dzieciach i jak się im sprzeciwiała to biegały do Dyrektorki na skargę i sporządzały notatki, które biedna i głupia można powiedzieć podpisywała. Dyrektorka później już nie była taka miła i ciągle straszyła, że ją zwolni. Ciągle jej mówiła, że ma za sobą całe przedszkole, a ona nikogo, że gdyby chciała coś z tym zrobić to i tak nie wygra bo jest sama. A po odejściu szefowej Urząd miasta był zawiadomiony, burmistrz i jego zastępca, policja również. A co do etatów to prawda, np. osoby które były przyjmowane na staż z Urzędu Pracy i były kierowane do pracy w kuchni, trafiały jako pomoce do sal, a później w dokumentach pisały obowiązki, które wypełniały te Panie w kuchni, a tak nie było. Miała miejsce tez taka sytuacja, że szefowa zresztą nie raz zostawała tylko z jedną pomocą, dzieci 128 + personel oczywiście, bo to one najważniejsze, wszystko musiały robić dwie. Przychodziła do pracy po 6-tej rano, a wychodziła o 16.30. Dyrektorka nie dała zadnej do pomocy nawet wtedy gdy były osoby z Urzędu Pracy. Tak było prawie dwa lata, bo ta trzecia pomoc, która też miała problem z alkoholem poszła sobie na chorobowe, kombinowane jak się da i jeździła sobie do pracy do Niemiec. Też było zgłoszone Dyrektorce, ale ta nic z tym nie zrobiła. Dlatego szefowa była kulą u nogi bo walczyła później już o swoje prawa i sprawiedliwość której nigdy nie było tam. Im wolno było wszystko, nawet jeździły do Grodkowa na targowisko w czwartki, żeby ciuszki kupić bo może trafi się okazja, bo Brzeg już za mały. Myślą, że wspólnymi siłami można zrobić wiele. Trzeba nadal obserwować tą placówkę i nie tylko tą. Jakie torby się wynosi z kuchni ok. 15-stej czy po 15-stej i nie tylko. I czas świąteczny, kiedy to w przedszkolnej kuchni szykowało się potrawy na święta nie tylko Dyrektorce z tej placówki, ale też trzech innych. Podjeżdżały tylko samochody i się zabierało. One myślą, że jak trzymają tyłki na stanowiskach to mają władzę i można im wszystko. Ciągle straszyły szefową, ciągle robiły nagonkę na nią, zaszczuwały, była gnębiona, osaczona. Tam każda mogła ją poniżać bo miały pozwolenie od Dyrektorki. To Dyrektorka nigdy nie potrafiła zrobić porządku i zaprowadzić dyscyplinę, biegały nawet na skargę z pierdołami, a ta słuchała ich i notowała. Ile ta kobieta mogła znieść. Same ją wykończyły wreszcie, one przyczyniły się do utraty zdrowia pod każdym względem. Wreszcie dlatego bo od wielu lat była już nie wygodna. Ale myślę że odpowiedzą za to. Bo poświęciła się dla pracy, czas który mogła poświęcić dziecku, kiedy był mały i chorował jak inne dzieci. Czas kiedy mogła być na uroczystościach u dziecka, nigdy. Przedszkole, praca była najważniejsza, pomoce kuchenne, bo będzie im we dwie ciężko. Ale kiedy została sama parę lat temu bo osoba, która pomagała w kuchni poszła na połowie czerwca na urlop bo Dyrektorka ją wysłała, szefowa została sama, miała gotować dla 110 dzieci + wiadomo kto. A w lipcu 55 dzieci i też sama. Kiedy szła na urlop wreszcie była ledwo żywa. I uwierzcie drodzy, że ani raz nikt, żadna z Dyrektorek nie przyszła do kuchni i nie zapytała, czy sobie radzi i czy jeszcze chodzi o własnych siłach. Gdy szła na urlop, bo w lipcu placówka była zamknięta to płakała. Z wycieńczenia i żalu. Żadne chorobowe, ani opieka na dziecko, nic tylko praca tyle lat. Mogą sobie odbierać to jak chcą, to jest prawda, to był mobbing na jej osobie. I tak jak napisane jest wykończyły ją. Ale sprawiedliwość dosięgnie każdego, wcześniej czy później.
Wpis z dnia 23.06.2013r.:
Witam ponownie, potwierdzam kolejny raz to co jest napisane tylko trzeba dodać jeszcze bardzo ważny fakt. Szefowa kuchni miała trudny orzech do zgryzienia, ponieważ przez te lata gnębienia sporządzano na nią notatki i Dyrektorka kazała jej podpisywać mówiąc milutko, ze to tylko tak od picu, żeby atmosferę uspokoić, a to wszystko ona wyrzuci i ma się nie martwić. Więc ta podpisywała bo jej ufała. A to wszystko działo się kiedy szefowa robiła wojnę z personelem, który żeruje na dzieciach i jak się im sprzeciwiała to biegały do Dyrektorki na skargę i sporządzały notatki, które biedna i głupia można powiedzieć podpisywała. Dyrektorka później już nie była taka miła i ciągle straszyła, że ją zwolni. Ciągle jej mówiła, że ma za sobą całe przedszkole, a ona nikogo, że gdyby chciała coś z tym zrobić to i tak nie wygra bo jest sama. A po odejściu szefowej Urząd miasta był zawiadomiony, burmistrz i jego zastępca, policja również. A co do etatów to prawda, np. osoby które były przyjmowane na staż z Urzędu Pracy i były kierowane do pracy w kuchni, trafiały jako pomoce do sal, a później w dokumentach pisały obowiązki, które wypełniały te Panie w kuchni, a tak nie było. Miała miejsce tez taka sytuacja, że szefowa zresztą nie raz zostawała tylko z jedną pomocą, dzieci 128 + personel oczywiście, bo to one najważniejsze, wszystko musiały robić dwie. Przychodziła do pracy po 6-tej rano, a wychodziła o 16.30. Dyrektorka nie dała zadnej do pomocy nawet wtedy gdy były osoby z Urzędu Pracy. Tak było prawie dwa lata, bo ta trzecia pomoc, która też miała problem z alkoholem poszła sobie na chorobowe, kombinowane jak się da i jeździła sobie do pracy do Niemiec. Też było zgłoszone Dyrektorce, ale ta nic z tym nie zrobiła. Dlatego szefowa była kulą u nogi bo walczyła później już o swoje prawa i sprawiedliwość której nigdy nie było tam. Im wolno było wszystko, nawet jeździły do Grodkowa na targowisko w czwartki, żeby ciuszki kupić bo może trafi się okazja, bo Brzeg już za mały. Myślą, że wspólnymi siłami można zrobić wiele. Trzeba nadal obserwować tą placówkę i nie tylko tą. Jakie torby się wynosi z kuchni ok. 15-stej czy po 15-stej i nie tylko. I czas świąteczny, kiedy to w przedszkolnej kuchni szykowało się potrawy na święta nie tylko Dyrektorce z tej placówki, ale też trzech innych. Podjeżdżały tylko samochody i się zabierało. One myślą, że jak trzymają tyłki na stanowiskach to mają władzę i można im wszystko. Ciągle straszyły szefową, ciągle robiły nagonkę na nią, zaszczuwały, była gnębiona, osaczona. Tam każda mogła ją poniżać bo miały pozwolenie od Dyrektorki. To Dyrektorka nigdy nie potrafiła zrobić porządku i zaprowadzić dyscyplinę, biegały nawet na skargę z pierdołami, a ta słuchała ich i notowała. Ile ta kobieta mogła znieść. Same ją wykończyły wreszcie, one przyczyniły się do utraty zdrowia pod każdym względem. Wreszcie dlatego bo od wielu lat była już nie wygodna. Ale myślę że odpowiedzą za to. Bo poświęciła się dla pracy, czas który mogła poświęcić dziecku, kiedy był mały i chorował jak inne dzieci. Czas kiedy mogła być na uroczystościach u dziecka, nigdy. Przedszkole, praca była najważniejsza, pomoce kuchenne, bo będzie im we dwie ciężko. Ale kiedy została sama parę lat temu bo osoba, która pomagała w kuchni poszła na połowie czerwca na urlop bo Dyrektorka ją wysłała, szefowa została sama, miała gotować dla 110 dzieci + wiadomo kto. A w lipcu 55 dzieci i też sama. Kiedy szła na urlop wreszcie była ledwo żywa. I uwierzcie drodzy, że ani raz nikt, żadna z Dyrektorek nie przyszła do kuchni i nie zapytała, czy sobie radzi i czy jeszcze chodzi o własnych siłach. Gdy szła na urlop, bo w lipcu placówka była zamknięta to płakała. Z wycieńczenia i żalu. Żadne chorobowe, ani opieka na dziecko, nic tylko praca tyle lat. Mogą sobie odbierać to jak chcą, to jest prawda, to był mobbing na jej osobie. I tak jak napisane jest wykończyły ją. Ale sprawiedliwość dosięgnie każdego, wcześniej czy później.